Ostatnia gwiazda bladła w jutrzni łóny
Spadła … i z gasła!...
∗
∗ ∗ |
I konające z rosą spadły tony –
Gdy w niebo leciał duch rozkajdaniony,
Kędy pioruny w przepaściach wieczności
Śpią jak psy wierne, przy stopach miłości
Zdeptane siłą jej nieśmiertelności ...
I za tym orłem, co niósł w szponach głowę,
Co jeszcze drżała pocałunkiem bratnim
Leciała pieśń ma w krainy tęczowe
Jasna łzą pierwszą – uśmiechem ostatnim.
A ty przyjaźni, droga, ubóstwiona
Witaj mi – młodsze dziecię Laokoona!...
O nie bluźń duszo! miałaś sen uroczy,
Jakiego inne niewidziały oczy ...
1857. Kraków.
(RAPSODYA MYTYCZNA.)
Przekleństwo wam bogi! ...
Karły przemocą okrutne! ...
Ale na dzisiaj tylko!
O! boleści ciężka stopa
Co przeszła po niej twarzy
Wydeptała ślady dróg
Co wloką tam w chaos! …
Oko moje! ... takie małe ...
A jednak łez tu nieznało …
Małe – jednak ogromy
Tu i tam ... widzi!...
Zuchwałą