Bo wielką chwilą było jego życie!
Klęty – choć ziemia od niego zbawiona!...
Filistyn, trzy kroć, jak wąż pełzający,
Jak wilk zażarty krwi Żydowskiej chciwy,
Trzykroć się rzucił w kraj upadający
Trzykroć go walcząc, zgromiłem szczęśliwy!
On silny jeszcze, gdy mi swe trucizny
Niewdzięczna ziemia na zgubę podała,
Wtedy odszedłem – by gruzów ojczyzny,
Niewidzieć – nieczuć w sobie – jak konała!...
O walko życia! którą serce dumne
Stacza ze światem w dniach swojej młodości,
Gdy czoło dębu rosnącą kolumnę
Giąć jeszcze musi pod karbem mierności!...
Ty jesteś pierwszym wielkiej duszy gromem,
Pierwszą zawadą w bolesnej męczarni,
Gorycz twym chlebem, wygnanie twym domem,
Niewinny cierpi, bo biały! gdzie – czarni!
Większy w swej walce człowiek nad anioły,
Bo im od pierwszej chwili dana siła,
Dana im jasność – a ciemne żywioły
Myśl ludzka sama! wśród wątpień walczyła!
I moje myśli – to wieków sokoły!
I moje pięści – to wrogów mogiła!
Ulatam wyżej nad tych duchów czoły,
Bo mą potęgę – ma myśl wywalczyła!
Tu człowiek pełza i tkwi w ziemi lodach,
Ku wiośnie prężąc bezskrzydłe ramiona,
W łańcuchach ciała duch, w mrowiska rodach,
Myśl jego tęskni, tu, upokorzona –