Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/341

Ta strona została przepisana.

Zapadam!... Aż iskra ma
Co świecąc grzeje – a grzejąc świeci
Będzie płomieniem ludzkości!...

(Zapada w Tartarus.)

(1856. Kraków.)



PIOSENKA.

Kiedy z fijołków zerwanych po rosie
Upadnie parę kropel w szat twych zwoje,
O pomyśl wtedy, przy słowiczym głosie
Że to łzy moje!
Kiedy woń róży, co tulisz u łona
Z oddechem twoim połączona, skona,
O! pomyśl wtedy nad urwiskiem zdroja,
Że to miłość moja!
A jeźli róża, której świeże zwoje
Kładziesz we włosy, śmiejąc się jak dziecię,
Cierniowym wieńcem zrani czoło twoje,
Pomyśl, że to moje życie!
Gdy myrt, co ręka wypieściła twoja,
W swym marmurowym usechnie wazonie,
Pomyśl jak brzoza pochyliwszy skronie,
Że to śmierć moja!
Wtedy cyprysu rzuć gałąź w płomienie
A gdy błękitny jak źrenica Twoja
Uleci płomyk – pomyśl przez wspomnienie,
Że to dusza moja!
I wstanie księżyc po nad leśne zdroje,
Z fiolka łza spadnie o słowiczym głosie,
Duch mój pomyśli wiejący po rosie
Że to łzy twoje!
I będę szczęsny – i o szczęściu mojem
Powiem wszem listkom dreszczami północy,

Potem się zwieję z anielskim snem twoim
W błyskawic nocy!