Ale tam – słuchaj ziemio! jać zwiastuję!
Tam za to człowiek nad duchy wieczyste
Wielki, gdy walczył i skrzydła miał czyste,
W niebo niech oko wiecznie się wpatruje!
Jak tu nad niego anioły świeciły,
Tak tam, gdy pychy podłością nie runął,
Tam jego walki, tak będą gwieździły,
Jak grom, co wieki wprzód pchnął i posunął – !
Bo on w ciemności i rozpacz strącony,
Jeźli niestracił tu wiary do końca,
Jeżeli walczył – choćby był zwalczony,
Zejdzie duch jego nad tryumfy słońca!...
I odwołali mnie swemi jękami,
Choć zemstę chwilą poprzysiągłem Bogu,
Niewarci byli, bym memi skałami
Zarzucił mrowie korzące się wrogu!
I wtedy duch mój roślejszy nad dęby,
Przeczuł się w sobie – i ryknął szalony,
Jak lew, co ujrzy w źródle – że ma zęby,
Leci doświadczać ich, nad ofiar łony!...
I lwa spotkałem w mej drodze –
Był wściekły!
Głodem i gniewem za ofiarą gnany,
Zjeżone kudły do ziemi się wlekły
A rykiem jego ryczał bór wstrząsany –
Stanął – stanąłem – spójrzeliśmy w oczy,
I obaj k' sobie skoczyliśmy razem,
Jak zemsta, co się w winowajcy broczy,
Jak stróna lutni pod miecza żelazem!