Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/350

Ta strona została przepisana.

Jak jasny cichy aniołek mały
Apokalipsy – co tajemnice
Natchnień tu szeptał dzikie tęsknice
Apostołowi ... jak lilii białej
Woń w pierś oddechem niemo wciągnięta,
Pieśń natchnień wieszcza – w sercu poczęta
A nad słońcami skończona! – święta!...


∗             ∗

Samotna – często w bory chodziła
Zbierała kwiaty, brała maliny,
I wszędzie zaszła, niezabłądziła,
Choć w skał najdziksze zbiegła szczeliny –
Nieraz wśród lasu, skał wodospady,
Grzmiały wezbrane po burzach wiosny,
Ona w najgęstsze, po skałach sosny
Jak koza pięła się ... księżyc blady
Przyświecał nad nią – a z koszulinki
Fałdami, wietrzyk igrał powolnie,
Ona nad dzikim zdrojem swawolnie
Z głazów na głazy skacze – do brzegu,
I zbiera świeże niezapominki
I niesie Bogarodzicy w biegu –
Tam pod skalistą a wspaniałą górą,
Na której klasztor wieków dzwonami
Grał po nad Wisły cichej nurtami,
Ku świętokrzyzkiej górze hymnami ...
Niegdyś się czeluść rozwarła ponuro
Wśród skał – ciemnemi korytarzami,
Ale się ludzie przed nią żegnali,
I wszyscy w lesie jej unikali,
Głazami była już zawalona
I nikt od wieków niebył tam nogą,
Mówiono tylko, że smok z jej łona
Wychodzi czasem, z przechodniów trwogą
Potomek smoka Wawelowego,
Co zdechł z barana Krakusowego –