Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/356

Ta strona została przepisana.

On jak drogozkaz z ręką niezemdloną
Wskazując Polskę stał wśród Europy,
I był pochodnią w Zniczu zapaloną
A niezagasłą, aż w grób Jego stopy
Zeszły, a łzy ją tułactwa zgasiły!...
Rycerzy ciszy – szanujmy mogiły –
Kiedy drogozkaz zbyt wielkie zawieje
Zasypią – niknie dla oczu pielgrzyma,
Lecz kiedy z wiosną śnieg we łzy stopnieje
Wyjdzie drogozkaz, co pokryła zima!...
Włos Jego zbielał z zawodu gorzkiego
Biało – jak pióra te, orła białego!...
Bo słonecznikiem był ojczystej sprawy
Więc pomnik jego kiedyż naród łzawy
Postawi z lewą do przyjaciół ręką
Podaną, drżącą, nad narodu męką,
Bo prawą u gościnnych wrót swych progów
Miał wyciągniętą zawsze do swych wrogów!
Toż na mogile tej, z żalem jednakim
Przyklęknie każdy – ktokolwiek Polakiem!...



SPORNOŚCI.
BALLADA WĘDROWNA.

Przywykłem czoło nosić jak góra,
Patrzyć w gwieździste sklepienie,
Bo mistrzem moim było cierpienie
A mą mistrzynią – natura!
Lecz kiedy spotkam dziewczę niewinne
Z uśmiechem białej Madonny,
Jej szat bym rąbek całował wonny
Wspominał strony rodzinne …
Ją dalej idąc, w wspomnieniu mojem,
Pieszczę jak kwiat lilii białej ,
Aż znużon padłszy nad górskim zdrojem
W fale ją rzucam ze skały …