Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/359

Ta strona została przepisana.

W dół się schylają i grzmotów skargami
Pytają: o! czy żyjesz jeszcze z nami?...
W płacz się nawalny rozpłakał ich ból –
I drżąc miotają łoń swych błyskawice
Na starej matki jeziora łożnicę
Czy zmarłaś matko!... pyta burzy król?...
Nie! żyje! żyje córek ją żałości
Już przebudziły – gromem – z jej senności,
Że się na łożu zerwała do góry!...
Matka i dzieci w objęciu wzburzonem
Ginę – szał tanem ich rozkajdanionym
Pieśń burzy ryknął zdziczałemi chóry!...



WĘGLEM NA MURZE.

Kto mistrzów tylko radzi się, nie swego ducha
Tego zrobią miernością, mierności okrucha.
Smutno rzec, lecz w pochodzie ludzi czy ludzkości,
Przez własne g[ł]upstwo droga do własnej mądrości,
Oni są by ją skracać lecz ufni w naukę –
Nieraz słońcu by chcieli nasadzić perukę…



Z STRUN DUSZY.
(KARTKA Z ALBUMU.)

Księżyc się sunie jak cicha łza Boga;
Nad Polskę ziemią, tęsknie szumią drzewa,
Przede mną dzika i nie pewna droga,
I jakaś żałość w duszy mojej śpiewa,
Przy szumie drzew tych, co u tego proga
Słuchałem tyle razy!... więc jak Mewa,
Co w krzyk tęsknoty żegna swoje skały,
Dom ten dziś pieśnią zegnam – żegnam cały!