ANGIOLINA.
Dzisiaj wam śpiewam, o błękitne fale !...
Patrząc na głębi wasz obszar bez końca,
Wam – i zachodniej, krwawej tarczy słońca,
W którą piorunu mieczem w burzy szale
Dzwonią, wichrami furye rozkiełzane …
Ale wam cichym nucę, kiedy drżąca,
Z nad mostu westchnień, pływa twarz miesiąca
A z głębi, wieczność szumi – na pół śpiąca …
Bo w pocałunku, którym brzeg muskacie
Tyle tajemnych słów, rytmów miłości,
Że każda gwiazda którą odbijacie
Wam kołysanek, z niebios pozazdrości!
Wy mi wtórujcie, nad odludnem morzem,
Ilekroć pluśnie wasz całus od brzegu
Uderzam w lutnię, nad głębin przestworzem
Jak skrzydło mewy – po swych fal szeregu –
Bo morze pieśnią jest – a pieśń jest morzem!...
Więc wam dziś śpiewam dzieje pacholęcia,
Któremu było tak dobrze na świecie,
Że gdy się usty dotknął ust dziewczęcia,
Że był świat jakiś – zapomniał jak dziecię ...
Jak w morze tonął w oczy swej kochanki,
W jedwabny warkocz jej wplatał swe wianki –
Nie tak pogodnie było w Greka duszy!
Nie tak bezchmurno, spokojnie i miło,
Życie to jasną lampą się paliło …
Taką pogodą śmiało się błękitną
Jak toń falista gdy ją wietrzyk ruszy,
Jak kiedy róże na mogiłach kwitną,
Których do płaczu słowik nieporuszy!...
Wzrósł w wichrów szałach – i pierś miał wesołą,
I serce wielkie, czyste, dumne czoło ...
I przekołysał swe życie w gondoli
Patrząc na morze, niebo, bez granie szumiące –
I na marmurów pałace, z fal drżące,