Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/373

Ta strona została przepisana.

I ujrzysz twych nadziei wieńce, marzeń kwiaty
Oddane na barwienie nierządniczej szaty,
Miłość twą jak złamaną lilię – przyjaźń zwiędłą,
Sztandar myśli w prywaty pochwycony dłoni,
Czyn spodlony zawiści obłudą wyprzędłą
Struty grynszpanem cnoty, co od cnoty stroni,
A społeczność, co wieku ideał swój goni
Spoliczkowaną, nagą, w łachmanach purpury
Upadłą w błoto – własnej ofiarą tortury …
Wtedy krzykniesz jak orzeł, w locie swym przebity,
I duch twój się zatoczy – i przeklnie swe szczyty –
Pękają dyszy twojej słoneczne sklepienia,
To jest chwila – zwątpienia!...
O wtedy! w jeden tylko filar poświęcenia
Wesprzyj słoneczna, w olbrzyma – ujrzysz, ze odwieczna
Droga tego strumienia, co w dziejowem łożu
Przewala się i pędzi naprzód! Wieków torem
Aż przepadnie w wieczności idealnem morzu
Wiecznym, z prawdą piękności, zlany rozhoworem!...
I oto chwila, kiedy ideał twój własny
Rzucasz o szczyt Golgoty – a całej ludzkości
Ideał czynisz swoim – i już w ciszy jasnej
Idzież rycerzem w wieku twym, do potomności
I siejesz twoje ziarna – czyny – co za tobą
Modlą się, lub cię przeklną, pokoleń żałobą…
Cichy – jako bohater, co zwyciężył z życiem
A mówiąc «wypełniłem!» – patrzysz w zachód słońca
I przechodzisz w świat lepszy – z twej myśli powiciem,
By inni tu twe dzieła kończyli po tobie!...
A ty jak senny orzeł, co w wieczornej dobie
Ciągnie na gniazdo, płyniesz – i w smętnej żałobie
Czujesz że to spełniłeś coś kochał marzeniem
I boźtwo któreś ścigał – ogarniasz ramieniem
A tak źłe któreś spotkał potęgą dobrego
Zmieniasz w dobre – otrułeś noc iskrą światłości,
Wywalczoną w zapasach piekielnej smętności!...