do nóg jego przybiegła mała Marya Marta — a jako fiołek wonią swą u stóp dębu, pieściła się z ojcem — opasując małych ramion łańcuszki[e]m jego kolana szczebiocząc: «Ojcze! matka nieumarła! matka śpi! A my wyrośniem i będziem z Maryą Magdaleną czuwać nad tobą, śpiewać ci gdy senny, szczebiotać, gdy smutny będziesz — aż się uśmiechniesz — aż matka się zbudzi i powie: «dobrzeście mnie zastąpiły —! Niesmuć się!... i szczebiotała dalej mała Marta, a Symeon patrząc na dzieci? powtórzył: — Ona śpi! — a dziecię rzekło: niesmuć się! patrz jakie niebo niebieskie! Służebnic cztery nuciły jeszcze żałobne pieśni łkając i wołając, Biada nam! i komnata powtarzała: Biada nam!... i Rachella i Leli — tylko Symeon milczał. A czarna dziewica ujęła swą łzawnicę z czarnego kamienia, i maściami zwilżyła zimne ciało Sary i ostatnia pieśń zaśpiewała. — — Chodźcie! czas jej do ojców! rzekł Symeon — i służebne wzięły na ramiona kości Sary a śpiewając nieść zaczęły ku drzwiom komnaty — zawinąwszy w śnieżne płótno ciało umarłej — jak dziecię w pieluszki na noc długą —!
I powstała Rachella i kroczyła wsparta na Maryi Marcie, wnuczce swojej — i szła Leli płacząc i wyrzekając na pierś swoją... i szli już i nucili zawodząc smutno — za niemi Symeon z pochodnią — w tem śpiące dziecię zapłakało głośno i głośniej. — Stójcie chwilę jeszcze rzekł Symeon — to pierwszy płacz w życiu! dziecię poczuło, że mu matkę unoszą — Biada! Maryo! Maryo Magdaleno i ty odprowadź matkę do groty a choć dziecię nie zrozumiesz, dziewicą wspomnisz — i zrozumiesz sen dzieciństwa — i wziął dziecię na ręce i poszli dalej i dalej idąc nocą — a zawodząc smutnie. Noc schodziła już — ciemna — cicha — i wiatr poranka trącał zroszone listki — cichym szmerem jak dziecię arfy strony — ale było jeszcze ciemno — i księżyc blady leciał między czarne chmury gnany prędko jak złe sumienie — a szedł orszak domu Symeona płacząc — i niosąc Sarę do grobu — kędy była jej matka — i matki jej matka — albowiem zamożny był dom Symeona.