Rzymianina! — Cóż za śmiertelny ważył się wejść w todze w ogród Symeona?... biada mu! on się nielęka ludzi, stanął przed hebrajską dziewicą — i stał wzrok rzucając smutny — bardzo smutny — wymownie milczący — wymową niebios czy piekieł... A Maryn nucąc hymn niechcący spojrzała w tę stronę i widząc postać togatą — ktoś ty?... jękła — i serce jej zadrgało w piersi dziewiczej — a z dłoni upadła arfa — ktoś? jękła ciszej — i włosów zdrojem okryła się cała zasłaniając szkarłat co oblał jej śnieżne czoło — lecz cudzy milczał i pożerał ją wzrokiem — a wzrok jego był ten sam, co iskrzył się w grobach Symeonowych w nocy — i też usta, co spienione wścieklizną gniewem się śmiały rycząc złością piekieł jak z lwa gardzieli — ale te oczy dziś smutne i dłoń powolna, może sobie anielstwo swoje przypomniał szatan, patrząc w dziewicę anioła i zapłakał — ale iskry miast łez potoczyły się po licu i przypomniały czem jest — więc przystąpił bliżej, przyczaił się kotem — przypełzał wężem — i nic jeszcze niemówił — tylko patrzył — ciszej od wody przypłynął — i znów przyskoczył i cofnął się nieco — a ona... nieśmiała się trzeci raz zapytać kto jest — bo jej się zdało iż go znała — i że go gdzieś niegdyś widziała duchem — zatem oczy spuszczone wzniosła i spojrzała, lecz spójrzała już niby niechcąc w twarz jego — ale anioł Pański widomy w tej chwili rzucił jej na oczy cień skrzydeł swoich i szeptnął: walczyć będziesz — lecz zwalczyć musisz — i odstąpił o kroków kilka — jak daleko stał obcy — lecz obcy w tej chwili rzekł już głośno, gdy nań spojrzała: Kobieto!... «piękną jesteś!» — — Jam piękna! krzyknęła z głębi duszy — to chciał wyrzec ojciec! — to mi taił... jam piękna!... i zdarła chmurkę cienia, co z skrzydeł swych na błękitne oczy rzucił jej anioł Pański. — I pobiegła i poleciała jak ptaszę do źródła kędy czerpała wody dla kwiatów swoich... a pochyliwszy się nad fale spójrzała w głąb — i widziała swą postać — jasną anielsko cudną z okiem natchnionem i uśmiechem wybranych — i czoło myślę wzniosłą wieńczone i zawołała cicho jam piękna!... a cudzy rzekł jej głośniej: Maryo Magdaleno piękniejszaś od piękności, co piękność twą na zgubę piękności własnej stworzyła!... ale anioł stróż zawołał najgłośniej: Maryo! Maryo! Maryn Magdaleno… dowiedziałaś się, żeś piękną — i
Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/77
Ta strona została przepisana.