To mój ostatni wieczór dziewczęcy — ten miesiąc już mi tu niezaświeci!... ostatni wieczór z tobą — ty tu zostajesz szczęśliwa!
Szczęśliwa!...
I Symeon znów został w milczeniu, patrząc na oddalające się postaci córek swoich; szły prędzej to wolniej — mówiły głośniej i rzewniej — i obeszły cieżkę między kwiaty do koła — a w cichej rozmowie zbliżają się znów ku niemu — czarne oko Maryi Marty już łzę się zamgliło — a niebieskie oczy Magdaleny smętnie w niebiosy patrzały. —
Ty milczysz — tyś taka jakaś... smutna — ja rzucam dom ten, jakże — a dziś weselszam od ciebie Maryo — Maryo Magdaleno?...
Czemu ty milczysz... Maryo!...
Żal mi za tobą.
O! wszak obie będziem szczęśliwe... patrz, jakie niebo niebieskie.
I został Symeon w milczeniu poglądając ciągle na dziewcząt niewinne szepty — i na ich cienie jak płaszcze wlokące się za niemi, i obeszły ścieżkę między kwiaty dokoła a w cichej rozmowie znikły oczom Symeona.
Gody w domu Symeonowym — oto Beniamin poślubił dziś oblubienicę, czarnobrewą Maryę Martę — dokoła oświetlonej