Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/82

Ta strona została przepisana.
MARYA MARTA.

To mój ostatni wieczór dziewczęcy — ten miesiąc już mi tu niezaświeci!... ostatni wieczór z tobą — ty tu zostajesz szczęśliwa!

MARYA MAGDALENA.
(Przechodzą.)

Szczęśliwa!...
I Symeon znów został w milczeniu, patrząc na oddalające się postaci córek swoich; szły prędzej to wolniej — mówiły głośniej i rzewniej — i obeszły cieżkę między kwiaty do koła — a w cichej rozmowie zbliżają się znów ku niemu — czarne oko Maryi Marty już łzę się zamgliło — a niebieskie oczy Magdaleny smętnie w niebiosy patrzały. —

MARYA MARTA.

Ty milczysz — tyś taka jakaś... smutna — ja rzucam dom ten, jakże — a dziś weselszam od ciebie Maryo — Maryo Magdaleno?...

MARIA MADALENA.
(Milczy.)


MARYA MARTA.

Czemu ty milczysz... Maryo!...

MARYA MAGDALENA.

Żal mi za tobą.

MARYA MARTA.

O! wszak obie będziem szczęśliwe... patrz, jakie niebo niebieskie.

(przechodzą).

I został Symeon w milczeniu poglądając ciągle na dziewcząt niewinne szepty — i na ich cienie jak płaszcze wlokące się za niemi, i obeszły ścieżkę między kwiaty dokoła a w cichej rozmowie znikły oczom Symeona.




Gody w domu Symeonowym — oto Beniamin poślubił dziś oblubienicę, czarnobrewą Maryę Martę — dokoła oświetlonej