Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/84

Ta strona została przepisana.
ANIOŁ (niewidomy).

Wróci ją... wróci...

SYMEON (zamyślony).

Arcy-Kaplanie — twoje tylko słowa napełniają mnie o tem dziecięciu pociechą...

JEDEN Z GOŚCI DO DRUGIEGO.

Patrz, jaka ta Marya Magdalena zamyślona nic nie rzekła od początku godów — smutna i piękna jak kwiat spalony skwarem.

JEDNA ZE SŁUŻEBNIC PRZECHODZĄC.

Więcej grzybów znalazłam wczora, niż ona dziś słów rzekła.

DRUGI Z GOŚCI.

Nieuszło mi z oczu — ona tak roztargniona o! ta wieść o chłopięciu, co się rozbiegła po Judei, w takie zamyślenie ją wprawia — kiedy mówił arcykapłan, widziałem — łza jej upadła — a potem miast chleba różę do ust włożyła — aż z śmiechem ostrzegły ją służebnice.

TRZECI Z GOŚCI SZEPCZE.

O! Marya... jaka ona piękna — kiedy w nią patrzę — szczęśliwym — gdy jej niema, tak mi smutno! tęskno — o! gdyby oczy moje rzekły ci, jak ja Cię kocham... Marya...

SYMEON.

Uczta nasza spokojna była i cicha, jak los ziemi naszej — dzieci moje — szczęśliwsze bądźcie — niż ojciec wasz!...

ARCY-KAPŁAN.

Pokój domowi temu!...

(powstaje)
(godownicy rozchodzą się).
SYMEON.

Niech służebniki z pochodniami i pieśnią weselną — odwiodą Maryę Martę — ku domowi męża jej Beniamina. —

MARYA MARTA I BENIAMIN.

Ojcze błogosław jeszcze raz!