słowo bom smutna — o — toć jasno dokoła — błogosław mi! — Oślepłem! krzyknął Arcy-Kapłan i umilkł w przerażeniu — a Symeon ujął dłoń jego — a Marya Magdalena ujęła drugą dłoń jego w drżące dłonie prosząc by błogosławił.» — Oślepłem dziewico — gdym miał błogosławić tobie — błogosławić tobie nie mogę... i wyszedł zwolna, wiedzion przez smutnego Symeona a u progu odwrócił się raz jeszcze — lecz twarz jego jaśniała jakimś blaskiem natchnienia i rzekł głośno. Może jaki prorok błogosławić ci będzie!... i zniknął z Symeonem — a Marya pozostała długo jeszcze — klęcząca jak posąg świątyni — ustom jej uleciało: Może jaki prorok błogosławić ci będzie — nagle jak spłoszony łabędź zerwała się i pobiegła w ogród — kędy noc cicha poglądała gwiazd oczyma ku ziemi — a kiedy pod starą figą swoją stanęła w cichem zadumaniu, ujrzała w dali dwoje oczu, nito dwie iskry — zdala zbliżające się ku niej — i palące jej serce — zbliżył się zwolna człowiek cudzy, on znany już Maryi Magdalenie — oczy jej widziały go raz już i nieodwróciły się — zarumieniła się twarz jej i milcząc znowu podniosła oko i śmiałej poglądała już w cudzego spójrzenie a on zbliżył się i twarz swoją odsłonił śmielej — odwinął togi purpurowej a pierś jego snać młoda oddychała mocno — a twarz jego była blada i namiętna, wzrok zaś jego smutny i do piorunu podobien — kiedy pełza po czarnych chmur łonie — i rękę białą wyciągnął ku Maryi Magdalenie — a dotknął jej dłoni — i iskry tajemnej rozkoszy przeleciały po całej postaci dziewicy — i spłonęła — lecz milczała patrząc ciągle w twarz smutną — jakby oczy wypatrzeć chciała... a on siadł przy niej na ziół pościeli i mówił rzewnym stu strumyków głosem, co żegnają źródło swoje lecąc w świat ciemny: «Wiesz Maryo Magdaleno — ten świat niejest światem! Ten Jehowa niejest Jehową — i życie niejest życiem! To całe życie — światem zwane — to jest wielki sen w głowie olbrzyma — on śni teraz — i nas w tym snie stwarza — a ma nas dopiero wyśnić czynem po wiekach — my błądzim tu — krążym — zdaje się nam, że żyjem — a my snem tylko — kiedy się zbudzi ów olbrzym — w jego głowie sen zniknie i my się marnie rozwiejem na wsze wiatry, Maryo Magdaleno........... Marya milczała i niechciała słuchać czarownych słów głosu, co smutno mdlały w jej głowie
Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/86
Ta strona została przepisana.