a jednak słuchała i rzekła: Ale w chwili zbudzenia on olbrzym znowu nas stworzy żywych — wyśnionych snem — bo myśmy silem pięknym... nieprawdaż?... i nagle przerażona chwyciła się za ramię czyli snem tylko niejest — a poczuwszy błąd swój, uśmiechnęła się gorzko — lecz on młodzieniec twarz smutną już osłonił w togę i odchodził między drzewa — a kiedy Marya Magdalena podniosła oczy niebieskie na niego — on już niknął w cieniu liści i kwiatów — raz tylko błysnęły jeszcze dwa węgle spójrzeń jego — z za krzaka róży Jerychońskiej — i znikły — a Marya Magdalena długo za niemi patrzyła, niewiedząc czemu, zasmucona — i zdało jej się, że usłyszała w dali śmiech szyderczy — straszliwy — jak głos kota wśród wichrów nocy — ale głos ten wydał jej się płaczem głośnym — rzewnym — smutnego dziecięcia, że sama smutna zaszlochała głośno — niewiedząc czemu? a później pytała siebie: czyj to był śmiech?... anioła li stróża wiosny mojej... czyj to był płacz? Młodzieńca smutnego?... i niesłyszała, co odrzekła sama do siebie, tak głośno serce jej drgało — gdy śmiech ten zlał się w śpiew gorzki i konał takiemi rozdźwięki:
|
Marya drżąca słuchała tych głosów — ale ujść musiała — bo coraz głośniej grzmiało niebo — i z czarnych chmur na-
- ↑ Podług Hebrajskiej piosneczki dawnej. —