Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/87

Ta strona została przepisana.

a jednak słuchała i rzekła: Ale w chwili zbudzenia on olbrzym znowu nas stworzy żywych — wyśnionych snem — bo myśmy silem pięknym... nieprawdaż?... i nagle przerażona chwyciła się za ramię czyli snem tylko niejest — a poczuwszy błąd swój, uśmiechnęła się gorzko — lecz on młodzieniec twarz smutną już osłonił w togę i odchodził między drzewa — a kiedy Marya Magdalena podniosła oczy niebieskie na niego — on już niknął w cieniu liści i kwiatów — raz tylko błysnęły jeszcze dwa węgle spójrzeń jego — z za krzaka róży Jerychońskiej — i znikły — a Marya Magdalena długo za niemi patrzyła, niewiedząc czemu, zasmucona — i zdało jej się, że usłyszała w dali śmiech szyderczy — straszliwy — jak głos kota wśród wichrów nocy — ale głos ten wydał jej się płaczem głośnym — rzewnym — smutnego dziecięcia, że sama smutna zaszlochała głośno — niewiedząc czemu? a później pytała siebie: czyj to był śmiech?... anioła li stróża wiosny mojej... czyj to był płacz? Młodzieńca smutnego?... i niesłyszała, co odrzekła sama do siebie, tak głośno serce jej drgało — gdy śmiech ten zlał się w śpiew gorzki i konał takiemi rozdźwięki:


I z moich cierpień milczącą ofiarą
I z mych katuszy śmiechem obłąkania,
Pójdę — poniosę z tych popiołów czarą —
Na koniec świata — śmiech i urągania!...

O piękna moja! czemum Ci nie bratem —
O — gdybyś była siostrą mą... tak lubo
Nam by ten było — życie jednym kwiatem,
I szczęście naszą niebyłoby zgubą...

Ty byś rękoma oplotła mi szyję
Ja bym twe usta z uśmiechem całował…
W twe oko patrzył... ha!... przeklinam żmiję
Co mnie strąciła — kiedym się ratował!... [1]


Marya drżąca słuchała tych głosów — ale ujść musiała — bo coraz głośniej grzmiało niebo — i z czarnych chmur na-

  1. Podług Hebrajskiej piosneczki dawnej. —