wzbronił wejść do domu swego póki żyw… i jęcząc już ciszej Toga, potoczył się ku domowi.
Maryo Magdaleno — wznosisz zwolna głowę po męczarniach twoich — jak po śnie kamiennym — ty milczysz — bo w tych boleściach wszystkie jęki już uleciały błagać za tobą — a na tę boleść niema jęku! wszystkie łzy roztrwoniłaś — oko błękitne jak suche źródło — płonie, niema łzy już na to cierpienie, Maryo Magdaleno, ty jesteś sierotą — miałaś być matką sierocie niebędziesz nią!... Po tobie zostanie tylko smutek kamieniom — i krew twoja na kamieniach — póki się niezatrze — Maryo! Maryo Magdaleno!... Ty wzniosłaś głowę, nieśmiałaś jej podnieść całkiem, oczu zbłąkanych wznieść w niebiosa chciałabyś je zamknąć by spać — spać na wieki — i po wiekach wieków — ale ty nieśpisz — bo w twoje ucho grom uderzył — ty słyszysz żałośne jęki, w domu ojcu twego słyszysz głosy: Biada nam! Symeon patryarcha nieżyje.
Ty nieśmiesz pełzać ku domowi temu — chcesz strzaskać skronie u zwłok ojca. — dotknąć szat trupa jego, jękiem go wskrzesić — chcesz tam iść a niemożesz — biada ci Maryo Magdaleno! — oto zdaleka... patrz — budząca się, oto z daleka idzie postać wesoła piękna — czarnobrewa. — Zielonem okryta odzieniem, na ręku niesie małe czarnobrewe dziecię — to Marya Marta! dziecię swoje — sama jak dziecię szczęśliwa — wnuka niesie Symeonowi, przeszła mimo i niewidziała Ciebie — i śmiejąca z łzą radości weszła w.próg domu gdzie śpiewają: Biada nam!... O! chwila niedługa — a znowu biegnie taż sama postać, biegnie ku tobie zapłakana — i woła: oddaj mi ojca! Symeona oddaj mi, piękna gadzino! wróć mi Symeona zbrodniarko!... I chce przystąpić do niej pełna wstrętu, a niemoże. — Litości!... pomyślała Marya Magdalena, pomyślała lecz niewyrzekła, bo choć w męczarniach jest, nieobce litości i siostra odeszła zapłakana, bo snać litość wstrząsła Jej sercem, a z domu było już słychać głos jej smutny złączony z głosami innych: Biada nam! I wkrótce z domu wyszedł orszak, czarnym ze srebrem odziany kirem, śpiewając: Biada nam! i niosąc zwłoki Symeona ku grobom ojców jego, a Marya Magdalena