silniejsza, wydarła kamień z ziemi a bijąc się w piersi nuciła także, nuciła z obłąkaniem — biada nam! Toga! biada nam! toga! Toga!... i patrzyła za orszakiem, co znikł — i chwytała śpiew, co znikł, tłukąc się w piersi — a piersi niepękły. —
Cień jakiś jak upiór — kroczy ku tobie chorej — to Leli — stara Leli, litością przejęta — wlecze się ku tobie i niesie arfę twoja, przyszła i zajęczała: przeklętaś idź w świat jak ci kazał, a oto arfa twoja, weź ją z sobą — żebrząc, śpiewać będziesz — na kawałek chleba! i zwlekła się znów ku domowi i siadła w progu patrząc z daleka na córkę Sary, a tak siedząc, usnęła snem starości — na zawsze, a Marya Magdalena chciała strun rękę dotknąć — lecz ręka niesłucka — więc usty drżącemi — tknęła złotych strun — i struny oddały dźwiękiem płaczu pocałunek rozpaczy.
Oto tłum różny zbiegł się dokoła a w środku stoi blada niewiasta; jak biały posąg stoi, szaty jej opuszczone, oczy błędne — i włosem wiatr powiewa, a ona z arfę w dłoni — nuci pieśń za srebrniki tłumu... uderzyła w arfę swą — i łkającym śpiewała głosem: «Rano wschodzisz o słońce, ziemi oblubieńcze z chmur łoża i wieczór w nie zasypiasz. — A wschodząc i zachodząc, widzisz palm wesołe grono... co szepczę śród winnic nad Jordanu brzegi — i drżą rozkoszą. Lecz jedna z nich niedrży rozkoszą, ale schylona k’ ziemi — bez liścia. —
Uschnięta w niebo suche niesie ramiona. — Suchym jęcząc głosem: Biada!...
A palmy łzawe powtórzę znów: Biada! i znów cisza nad brzegmi Jordanu.
I cicho płyną fale jego...
Ciszej płyniesz o życie sieroty. —
Przeklęte — życie człowieka!!!»
Tu z pieśnią umilkła — z oczyma w dół spuszczonemi — a kilka rąk cisnęło jej kilka monet — a zbierając je w łachmany