Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/94

Ta strona została przepisana.

pychy i próżności jego... tam zostawiła strój, który z siebie zdarła — cały — i nieuniosła nic prócz zgryzoty w sercu — i cicho w biesiadnej komnacie na kwiatach kobierca błyszczą perły jej włosów i łzy jej oczu przy sobie, jak rosa poranna na łące — w tem wbiegli słudzy a ujrzawszy perły, zbierali je chciwie, zostawiając łzy drżące a wtedy słońce strzeliło w okna, złotym promieniem zebrało z wiatów kobierca, łzy żalu Maryi — Maryi Magdaleny…




Gwar i krzyk wesela na ulicach Jerozolimy — lud ciśnie się tłumnie dokoła, matki niosą radosne niemowlęta, wiodą starych ojców i mężowie żony swoje — i młodzieńcy oblubienice swoje, tłum woła jękiem radości, duch wesela stąpił w serca tłumu, choć tłum niewie skąd? oto środkiem jego wśród okrzyków zachwytu, zwolna kroczy chuda oślica — niosąc na sobie świętą postać Boga w skromnej postaci człowieka — a lud rzuca palmy i szaty przed niego — i jego szaty całując woła ogromnie: « Jezus! Jezus Nazareński!...»
Wśród różnego tłumu oto Marya Marta z małym Symeonem na ręku — wesoła i poważna — oparta na Beniaminie mężu swoim — a niedaleko niej, smutną wzniosła nad tłumem głowę niewiasta, piękna i dzika z rozwianym włosem w natchnieniu patrzy w twarz przejeżdżającego — usta jej otwarte dzwonią zębami — ramiona drżą żywo — i oczy zapadłe otwarła jakby je wypatrzeć chciała — a widząc lica Jego smutne — płacze gorącemi łzy zachwytu i radości... i wyciąga rękę ale nieśmie tknąć szaty jego, jak posąg stoi niema śród powodzi tłumu, co mimo przepływa — a serce jej bijąc głośno woła: O nim marzyłam!... i czuje chwilę pociechy — Marya Magdalena schyla czoło — a rozplótłszy włosy — cisnęła palmę świeżą — którą miała w drugiej dłoni — i ustami dotknęła szat przejeżdżającego — i uklękła milcząca — a mimo przeszła oślica i przeszedł tłum obok klęczącej — a ona jak głaz klęcząc milczała, wołając krzykiem duszy swojej: To marzyłam!... i schyliła kornie czoło swoje, wołając ze łzami i