I noc — i cisza na Golgocie!
I wzniosła się jak kwiat po rosie — i jasno w jej duszy — acz niewie o tej kropli, co upadła na jej smutną skroń...
Oto szelest u stóp Golgoty, kilka oprawców spieszy jeszcze zdjąć z krzyżów ciała dwu złoczyńców. — Ciemno już całkiem do koła idąc przy pochodniach — a Marya Magdalena słysząc ich z daleka ścisnęła raz jeszcze krzyż w ramiona z wszystkich sił swoich — i nagle druga stronę Golgoty znikła jak cień przy pochodniach oprawców, co jej niewidzieli... a Marya Magdalena, odeszła nie przeto by się ich lękała — lecz ażeby modlitwy jej i stanu serca jej podłych oczy niewidziały...
∗ ∗
∗ |
I oto trzech oprawców staje u szczytu Golgoty — by zdejmować z dwóch krzyżów pozostałe ciała — ich wzrok dziki i krwawy — a ognisty ich włos:
Śpieszno braciszki śpieszno, bo zapada noc — noc głęboka zdejmujmy z krzyżów te zbójce...
Ha! patrz jaki śmieszny ten łajdak! dzieci mordował za Heroda jeszcze... oko jego krwawem patrzy bielmem!... to mistrz Barabasza!
Ale ten drugi inny kształtem — choć ma ramiona poprzetrącane i żebro mu bokiem wylazło... patrz on się śmieje jakby się śmiał ze śmierci — ze świata!
Jaki spokojny!
Ha! ha! spokojny — to mi spokój...