Strona:W Sudanie.djvu/06

Ta strona została uwierzytelniona.

Więc jakże? ta kobieta żadnéj nie ma nadziei? nic, coby ją do życia przywiązywało?
O nie! łączy ją z niém węzeł potężny, nadzieja przesłodka a ciągłemi obawami zatruta.... Syna ma, życia swego szczęście i męczarnie, syna, który jest dziełem jéj i dumą, a którego portrety zawieszone są tutaj, tuż przed oczyma bałwochwalczo kochającéj matki.
Jeden z nich przedstawia śliczne dziecię, różowe, jasnowłose, o wielkich oczach błękitnych i złotych puklach, wijących się miękko nad czołem anielsko czystém i w koło jasnéj, jak u amorka, twarzyczki. Na drugim nie dziecię już, ale dwudziestoletni młodzieniec, w mundurze podporucznika piechoty morskiéj, o ściemniałych już, krótko ostrzyżonych włosach, o barczystéj celtyckiéj budowie.

..........................

Gaet, dziecię o czole anielskiém a twarzyczce amorka, dorastając, zapragnął poświęcić się pełnemu przygód zawodowi, któremu wszyscy jego przodkowie służyli.
Małém jeszcze był dziecięciem, gdy wołało go już ku sobie sądzone mu przeznaczenie.
Dwunastu lat nie miał jeszcze, gdy marzył już o cudownościach zamorskich, o dalekich w nieznane strefy podróżach i, niepokojem gnany, biegał tam i sam po morskiém wybrzeżu, rwąc się do morza, wyciągając ramiona ku statkom, w dali przepływającym z rozwiniętemi żaglami, podobnemi do szeroko roztwartych skrzydeł olbrzymich jakichś ptaków białych.
A teraz ukochany ten jedynak matki wdowy, więcéj już niż od roku w Senegalu przebywający, przyłączonym został do oddziału, który wyrusza na zbadanie wybrzeży Nigru i pogromić ma na prawym brzegu rzeki tajemniczego proroka muzułmanów, któremu w języku krajowców Samory na imię.
Niger przepływa jeden z najciekawszych na świecie krajów: wypłynąwszy z Timbuktu, skręca się i zawraca niby ogromny boa, owijający szyję olbrzymiego Psylla, czarownika i pogromcy wężów, trzymającego w każdéj z obu rąk swoich jeden koniec potwornego cielska gadu: jedna z tych dwóch części — głowa — wlewa wody swoje do morza, kreśląc wielką, prostą