Strona:W Sudanie.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

w pośród pęku liści, podobnych do staro-rzymskich mieczy, ostrzem ku niebu zwróconych, a delikatna, przejmująca woń owocu unosi się w ciepłém od słońca powietrzu.
Rozkoszna ta pora niedługo trwa jednak. Przelotna to chwila apoteozy, przydrożny ołtarz, w nietrwałe ozdoby przystrojony, krótki antrakt między potopem wody i słonecznych żarów potopem.
W Kwietniu upał dochodzi już do maximum.
Niepokojące oznaki zapowiadały sąsiedztwo nieprzyjaciela. Trzeba było siłą zdobywać żywność w wioskach, których czarni mieszkańcy siedzieli w groźnéj postawie przed chatami, ze słomianych pletni sporządzonemi. Dzieci, bojaźnią zjęte, uciekały co im sił starczyło, widząc nadciągający oddział.
Wieczorami nie było już ani tańców, ani muzyki, ani braterskich agap, skropionych bijącym do głowy z prosa napojem. W powietrzu unosiła się niechęć, a wpływ Samorego z dniem każdym silniéj się uczuć dawał.
Postanowiono zatém wycofać żony i dzieci tyralierów po za domniemane pole wojny.
Rozłączenie nie obyło się bez wielu łez, na spiekłą ziemię wylanych, jakby na zadatek tych dżdżów, których pora już się zbliżała.
Jedna tylko Joanna Marya nie płakała wcale. Czarne jéj oczy, o złotem kropkowanych żrenicach, płonęły dziwnym ogniem, nie widząc nikogo, prócz bretońskiego młodzieńca.

..........................

Ze szczytu gór swoich, Samory, czarny prorok, patrzy na zbliżanie się cywilizacyi, groźnego przeciwnika wszystkich tych, którzy żyją z ciemnoty swoich bliźnich.
Głosząc wojnę świętą, marabut broni czegoś o wiele droższego uad życie, do którego zresztą żadnéj wagi nie przywiązuje. Ocalić on pragnie, wraz z nienaruszalną całością rodzinnego kraju, doczesną i duchowną władzę, tak teraźniejszych, jak i przyszłych proroków, oraz przez tradycyą uświęconą zasadę, że z natchnienia Boga działają.
Kierować życiem współwyznawców, posiadając nad nimi wyższość, jaką mu zapewnia znajomość wielu faktów, dotyczą-