Przybywa wreszcie pomoc umierającemu. Orzeźwiający napój jakiś dotyka warg jego spieczonych i zwilża mu usta rozkosznie.
Młody człowiek czuje, że fruwa koło niego napowietrznie lekka jakaś istota, której cień, migający mu przed zamkniętemi powiekami, nie jest mu zupełnie nieznanym. Nic sobie nie przypomina, ale czuje, że mu lepiéj, jakby śmierć się od niego oddaliła. Świéży ten napój, kropla po kropli spływający mu w zaschłe od gorączki gardło, to sok pomarańczy, którą mu ktoś do ust wyciska.
Ktoś go w pół obejmuje, ktoś pieści....
Któż to taki?
Otworzyć trzeba oczy.... wysiłek to ciężki!
— Więc to ty, Joauno-Maryo? Ty tutaj? — słabym głosem powtarzał Gaet zdumiony, z głową od gorączkowych majaczeń ciężką. — Gdzież my jesteśmy? Wytłómacz mi....
— Cicho! bądź mi zaraz cicho! — zawołała młoda dziewczyna, — dam ci jeszcze uapić się wina z pomarańczy, a potém ci opowiem com zrobiła.
— Widzisz, — zaczęła z dziecięcą powagą i arcyzabawnym pośpiechem, — wiedziałam, że Samory mścić się będzie za to, że byliście w owym tajemniczym kraju, gdzie znaléźć można kamienie złote. Często o tém przemyśliwałam wieczorem, leżąc pod namiotem o téj godzinie, kiedy obrzydliwe stada szakali o ostrym węchu, wyjąc, krążą naokoło wiosek tak wielką liczbą, że krzyki ich spać przeszkadzają. Wyją i zgrzytają zębami i chichoczą straszliwie dopóty, aż hyena, która węchu nie ma wcale, nadejdzie pocichutku, rozpędzi je i z łupu ich skorzysta. Wtedy-to dowiedziałam się, że ty i twoja kompania idziecie razem z kapitanem do Nafadże, w okolicę Bure, żeby tam pozostać, a przez ten czas wielki wódz Francuzów obchodzić będzie z żołnierzami brzegi Świętéj rzeki, tam gdzie koczujący Tuaregowie trzody swoje pasają. Odesłaliście kobiety. Ale ja schowałam się, żeby z niemi nie odejść, bo chciałam was ocalić wszystkich. Tak, chciałam was ocalić wszystkich, — prawiła daléj dziewczynka, nagłym wstydem zjęta, nie śmiejąc przyznać się, że jedynie szalona miłość dla Gaeta skłoniła ją do dokonania bohaterskiego czynu, i że o Gaecie tylko myślała, tylu niebezpieczeństwom stawiąc czoło; dziewczęta bowiem tego
Strona:W Sudanie.djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.