— Nene! Nene! biedna nasza Nene! wolna już teraz jesteś!
— I ty tutaj, Sambo mój mały! — krzyknęła radośnie murzyuka, — i ty! oboje was widzę.... Ach! ja się tak do Nama modliłam!
W parę godzin potém, już od więzów wolną, wykupioną, wykąpaną, orzeźwioną, w nowiusieńkie bubu odzianą, uprowadziły dzieci do chaty, którą w Kita posiadał Sambo i ułożyły na łóżku, usłaném z bambusów i łodyg prosa, a nad ziemię wysoko wzniesioném.
Sambo przysposabiał z ziół gri-gri, którém wyleczyć miał matkę, a Joanna-Marya, przewróciwszy do góry dnem koszałkę z palmowéj kory i, wyrzuciwszy z niéj na ziemię wszystkie swoje skarby, kładła matce na nogi srebrne swoje bransolety.
A stara, nawpół usiadłszy na łóżku, z gwałtownemi opowiadała ruchami, jak pewnéj nocy dzicy n’goulah, ludożerczy fetyszyści, napadłszy nieszczęśliwych mieszkańców Yola, rzeź między nimi sprawili, przeszywając ich zatrutemi strzałami, które do celu trafiały, choć w ciemności na chybił trafił ciskane; jak napadnięci pod wpływem przestrachu źle się bronili, zbiwszy się jak trzoda pod ścianami chat, a za jedyną broń mając ciężkie, źle niosące pistolety i stare strzelby skałkówki.
Wtedy-to napastnicy, żądzą mordu szaleni, porwawszy straszliwe miecze swoje, ncinali głowy i ręce, jak dojrzałych kłosów żniwo, i mordowali, rycząc jak dzikie zwierzęta, na zdobycz się rzucające, a jeden z nich, by wśród ciemnéj nocy poświecić, skrzesał ognia i podpalił wielką chatę królewską.
Złupiwszy wieś, po odbytéj rzezi krwawą się uraczywszy biesiadą, plemię n’goulah dzielić pomiędzy siebie zaczęło skarby zabitych, oraz nieszczęśliwych, którzy przy życiu pozostali. Kobiety i najsilniejsi z pomiędzy młodzieńców dostali się naczelnikom; sporą część wydzielono ludożercom, resztę zaś sprzedano karawanie, która ciągnęła lądem wzdłuż rzeki Benue, by dostać się nad Niger i jego brzegami dotrzéć do granic Timbuktu.
Przebywszy Timbnktu, okrążywszy jezioro Denve, zatrzymawszy się w Segu-Sikoro, w Niagassola, przerżnąwszy wzdłuż dolinę Bakoi, karawana przybyła wreszcie do Kita.
Podczas opowiadania staréj niewolnicy, w otworze do chaty wiodącym stanęła wysoka postać męzka i jasnowłosy młodzieniec przestąpił próg domowstwa.
Strona:W Sudanie.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.