— Ba, przed laty!... Przed laty nie miałem stu pięćdziesięciu dziewięciu lat doświadczenia.
— Ohydny zdrajca!... uhuhu!...
— Zmiłuj się, niewiasto gwałtowna, nie dręcz mię, nie udawaj!... Wszakże wtedy, gdy cię poznałem, byłaś już wdową po dwóch mężach!... później, jak słyszałem, wyszłaś za trzeciego... Jakżebym cię mógł nazywać mojem drugiem „Ja,“ skoro wiem, że trzech innych miało do tego dawniejsze prawa?
— O, szydzi jeszcze, ten łotr bez serca!... uhuhu! — zawołała, lżąc go, to łkając naprzemian. — A ja go tak kochałam!... uhuhu!... Nikczemny uwodziciel, potwór ohydny! Jeszcze przed chwilą nazywał mnie swoim aniołkiem!... uhuhu!... Ale czekaj! ja się zemszczę, zobaczysz!... Ja ciebie zapozwę! będę cię ścigała na każdym kroku!... Poznasz, co to znaczy obrazić kobietę, która swoją godność ceni!
To powiedziawszy, uderzyła pięścią w guzik swego aparatu.
Gdyby skutek odpowiedział był zamiarowi, Czarny Tulipan byłby nieochybnie wyleciał w powietrze. Tak jednakże zadzwonił tylko dzwonek w jego aparacie i postać rozindyczonej Niezabudki zgasła w polu telefonoskopu, jak zdmuchnięta świeca.
Strona:W XX wieku.djvu/013
Ta strona została uwierzytelniona.