Strona:W XX wieku.djvu/019

Ta strona została uwierzytelniona.

Ulice Warszawy przedstawiały w roku 1993 widok niepodobny wcale do tego, który przedstawiają dzisiaj. Dawno już zjedzono wszystkie konie, służące pod wierzch lub do zaprzęgu, zastąpiwszy je elektrycznością, jako motorem tańszym i silniejszym, a wolnym od wszelkiego narowu.
Nawet jasnokościsty pegaz dzisiejszych poetów poszedł już był w odstawkę; — wszyscy bowiem wieszcze i wszystkie wieszczki, szanujący godność własną, udawali się na Parnas umyślnie w tym celu sporządzonymi elektro-pegazami, które nad szkapo-ptakami, używanymi za naszych dni, posiadały tę niezaprzeczalną wyższość, iż nie ulegały wykopyceniu i były wolne od zołz i nosacizny.
Bohater nasz nie skorzystał z przewozowych środków, jakimi rozporządzał wiek XX. Czerstwość i siła, jakie w nim były, domagały się wyzwolenia. Rozmarzony widzeniem swego drugiego „Ja,“ zasłuchany w głos jego, który mu jeszcze tętnił w uchu, kroczył asfaltem jak senny, pełen rozkosznych jakichś przeczuć, a duch jego, uskrzydlony pragnieniem słodkich upojeń, wyciągał pożądliwie ramiona ku tej jedynej, od dawna przeczutej, dotychczas jeszcze niespotkanej, a będącej uzupełnieniem jego istoty.