zmiażdżyć musi komisyonera, konie i Victorię, wraz z tymi, którzy się znajdują w jej wnętrzu.
Zjęty zgrozą, wpatrywał się Czarny Tulipan w matową szybę elektro-telefotoskopu szeroko rozwartemi oczyma. Strach i rozpacz ścisnęły mu gardło lodowatą dłonią, nie dozwalając piersiom zaczerpnąć oddechu. Biedak, nie wiedział o tem, czego się z pewnością domyślają czytelnicy, że, ze względu na niniejszą humorystyczną fantazyę, katastrofa, grożąca zagładą, nie może bezwarunkowo nastąpić w tej chwili i że tu w grę wejść musi jakiś deus ex machina, który piękną nieznajomą ocali, a tem samem dostarczy autorowi wątku do dalszej powieści.
Jakoż istotnie tuż o dwa kroki przed końmi, dębiącymi się w dzikim popłochu, zarył się elektro-wóz wszystkiemi czterema kołami w ziemię, zatrzymany przez jakiegoś młodego i przystojnego blondyna w granatowym smokingu, białej kamizelce i zawadyacko na tyle głowy osadzonym miękkim, pilśniowym kapeluszu. Młodzieniec ten, wskoczywszy na kozioł pędzącego rydwanu i odtrąciwszy niedołężnego maszynistę, użył w sam czas hamulca, by omnibus na miejscu osadzić i piękną nieznajomą ochronić od nieuniknionej zguby.
Strona:W XX wieku.djvu/028
Ta strona została uwierzytelniona.