uleci?... Bohater nasz suszył sobie głowę, nie mogąc znaleźć rozwiązania tych zagadek.
Długo siedział Czarny Tulipan, wpatrując się w szybę elektro-telefotoskopu i grzebiąc w myślach, które go obsiadły. Wreszcie zbudził go z zadumy mężczyzna średniego wzrostu, o pięknej blond brodzie i przenikliwem spojrzeniu.
— Jak się masz, stary? — rzekł nieznajomy, kładąc zatopionemu w myślach rękę na ramieniu.
Czarny Tulipan przetarł dłonią oczy, jak człowiek, co się ze snu budzi.
— Ach, to ty! Julku! — zawołał, poznawszy w nieznajomym doktora Juliana Ochorowicza. — Dobrze, że cię widzę!... Muszę cię o coś zapytać.
— Słucham cię — odparł psycholog uprzejmie.
I przysunąwszy sobie krzesełko, usiadł przy tymże stoliczku.
— Powiedz mi, proszę ciebie — zapytał nasz bohater, — czy możliwem jest, by ktoś będący w Warszawie mógł równocześnie zjawić się w Paryżu i dokonać tam czynu, który najoczywiściej wymaga fizycznego wysiłku?
Uczony spojrzał na niego zdziwionem okiem.
Strona:W XX wieku.djvu/033
Ta strona została uwierzytelniona.