nie wyrzekł Nirwany, ażeby służyć ludzkości na ziemi. To duch, który rozkazuje Riszim i Dewom, zarówno złym jak i dobrym duchom; to jaźń wszystkowiedząca i pełna uniwersalnej świadomości.
— Nie drwij, proszę ciebie — przerwał mu Czarny Tulipan. — Gdybym był tak wszechwiedzącym, tobym przedewszystkiem wiedział, kim jest ta cudna kobieta, której ocaliłem życie.
— Nic łatwiejszego przecie, jak zdobycie tej wiadomości — odparł z uśmiechem doktor Ochorowicz.
Bohater nasz spojrzał na niego szeroko rozwartemi oczyma.
— Jakto? — zapytał.
— Wszakże zapamiętałeś numer komisyonera, któregoś z pod koni wyciągnął?
— Pięćset dwanaście!
— A więc pójdź do „Międzynarodowego biura wywiadowczego“ i każ w Paryżu zapytać, jak się nazywa właścicielka koni, które dnia dzisiejszego na bulwarze św. Magdaleny najechały na komisyonera numer pięćset dwanaście... Dziś jeszcze, najdalej jutro, nadeszlą ci odpowiedź.
— Ach, prawda! nie pomyślałem o tem! — zawołał Czarny Tulipan. — Dziękuję ci, mój drogi, dziękuję!
Strona:W XX wieku.djvu/039
Ta strona została uwierzytelniona.