Kilka weteranek literackich, zawdzięczających Vitalinie swą nieśmiertelność, miało „lotnym“ towarzyszyć na elektro-pegazach i uskrzydlonych łopatach, niosąc górą sztandar Niebieskiej Pończoszki. Młodsze damy, nie umiejące dosiadać nietoperzy, a nie należące do pisarskiego cechu, miały wziąć udział w wycieczce klubowymi balonami, które na miejsce przeznaczenia zawiozą kapelę Lewandowskiego, kilku lirycznych tenorów, zaleconych przez autorkę Trzystu sześćdziesięciu pięciu obiadów, i bufet, zaopatrzony w rozmaite napitki i smakołyki.
Świetnie zapowiadała się wieczornica, z którą, w myśl wniosku pana Leopolda Méyeta zamierzano połączyć owacyę dla autorki Eli Makowera, Meira Ezofowicza i Pompalińskich. Pewna weteranka literacka, ciesząca się wspaniałą tuszą, miała dla uczczenia dostojnej pisarki odtańczyć menueta do spółki z pewnym dziennikarskim krytykiem, chudym jak komar żonaty. Była to dowcipnie pomyślana allegorya, stwierdzająca tryumf emancypacyjnych dążeń kobiecych, których gość szanowny był tak wymownym apostołem i obrońcą. Oprócz tego miano całą Łysą górę oświecić elektrycznemi słońcami, powrót zaś „latawców i latawic“ rozwidnić sztuczną zorzą północną, umyślnie
Strona:W XX wieku.djvu/041
Ta strona została uwierzytelniona.