Strona:W XX wieku.djvu/044

Ta strona została uwierzytelniona.

niem śnić platoniczny sen rozkwitającej róży; do pokłucia się realnymi kolcami nie było w tym wypadku żadnej sposobności! — Jednem słowem był to wynalazek, zabezpieczający spokój rodzinny. Szkoda tylko, że u wód i na letnich mieszkaniach, gdzie przebywały słomiane wdówki, nie było podobnego urządzenia...
Miała nadto usługa automatycznych syren dla prawowiernych synów praszczura Noego tę dogodność, iż każdy z nich, zamknąwszy się w gabinecie, mógł pić do woli, nie narażając się na niedyskretne spojrzenia garsonów, drwiących potajemnie z rozochoconego gościa. Żaden szyderski uśmiech nie zakwasił ci tutaj szklanki szumiącego „pilznera;“ żadne głupkowato-frantowate odezwanie się nie psuło ci humoru, nie upokarzało twej dumy, nie budziło w sposób brutalny drzemiących w piersi swej skrupułów. Usłużna rybo-dziewica wykonywała każde z twych zleceń z równą uprzejmością i jednakim pośpiechem.
Czarny Tulipan wszedł do jednego z tych gabinetów. Modrooka syrena, o bujnych, płowych kędziorach i ustkach jakby dwie wiśnie, powitała go uprzejmem skinieniem głowy i uśmiechem. Potem, gdy usiadł przy stoliku, oparła z poufałością rękę na poręczy jego