to zajął on go w tej chwili. Niebo wyglądało jak ostatnia stronica dziennika, zadrukowana reklamami przeróżnego towaru. Ognistemi głoskami jaśniały tam ogłoszenia Wioślarki Patschkego i Troschla, Papierosów Noblesse Przepiórkowskiego, tudzież rozmaitych literackich Nowości, a wśród nich anons Exiccatora i Gudronitu, pałające jeden czerwonemi, a drugi żółtemi głoskami.
Bohater nasz przypatrywał się tej apoteozie różnorodnego towaru, nie mogąc pojąć, czem to się dzieje, iż chmury, które przecież są wilgocią, nie wysychają pod ogłoszeniami Exsiccatora i Gudronitu. Przyszło mu nawet na myśl, że je wilgocią chyba zasilać musi panosząca się na niebie literatura i że obydwa wilgoć tępiące środki zbyt słabe są, by odwodnić płody reklamowanych autorów i autorek. Ubawiony tem, iż mu się udało znaleźć rozwiązanie tej ciekawej zagadki, „kurczem mięśni twarzowych wykonał akt uśmiechu“ (styl warszawskich pozytywistyczno-naturalistyczno-tendencyjno-dydaktycznych powieściopisarzy).
I rzeczywiście panowała w XX wieku wilgoć ogromna w dziedzinie płodów narodowego ducha; od tych łez heraklitowych, wylewanych nad dolą synów ziemi, nad tem, że człowiek bezbronnym jest wobec głodu i zimna, wobec
Strona:W XX wieku.djvu/052
Ta strona została uwierzytelniona.