Strona:W XX wieku.djvu/077

Ta strona została uwierzytelniona.

jony, udał się do adwokata, d-ra Jana Maurycego Kamińskiego, prosząc go o pomoc i opiekę.
Sprawa była istotnie wcale nie do śmiechu. Dramaturgowie, powieściopisarze i noweliści pod koniec XX wieku tyle zapisali byli papieru, biorąc w obronę „niewiadomość ewianą“ przeciw „zdradzie obłudnego węża,“ iż wszystkie rządy, ulegając naporowi objawiającego się w ten sposób ducha czasu, a mając nadto własne cele na względzie, poszły za przykładem purytańskiej Anglii, zaprowadzając u siebie sądy, rozpatrujące sprawy małżeńskich przyrzeczeń i ścigające „węża“ z bezwzględną surowością. Najniewinniejszy flirt, uśmiech przyjazny, spojrzenie życzliwe, ofiarowany bukiet lub funt karmelków, mogły się stać powodem do skargi i zasądzenia; od czasu bowiem, gdy Lombroso i jego szkoła wnieśli zamęt w jurydyczne pojęcia, królowała w sądownictwie sentymentalna kazuistyka i wszystko zależało od psychologicznych motywów — w danym wypadku od tego, jak panna, przyjmując różę od kawalera, dar ten pojęła; jaki był kolor tej róży — biały czy czerwony; i czy się strona skarżąca, wobec tak sformułowanego a niedotrzymanego zobowiązania, czuje pokrzywdzoną.