stronę. Do sali weszła powódka, w ciężkiej (po siedmiu mężach) żałobie, opierając się na ramieniu prawnej swej doradczyni, ubranej w togę i biret doktorski. „Szła krokiem podciętego kwiatu“ (styl hajotyczny!), uginając się pod brzemieniem przygniatającej ją krzywdy. Na pierwszy rzut oka widać było, że niechętnie występuje do walki, że tylko srogość doznanego ucisku zmusza ją do szukania opieki i obrony. Słowem odtwarzała Niezabudka dość wiernie typ dumasowskich świętych męczenniczek, o których, ku wielkiemu tryumfowi małej, teatralnej moralności (tej, która wielką, prawdziwą zabija), dowiadujemy się w piątym akcie, iż „ściśle rzeczy biorąc, były niewinne,“ i że, pomimo pierwszego, drugiego, trzeciego i czwartego aktu, zasługują na wieniec z róż niepokalanych i „moralne współczucie.“
Od tej złamanej, „tragicznej“ postaci odbijała energią i dzielnością postać jej towarzyszki. Twarz jej bladą, chudą, żółtą i przedwcześnie zmiętą, ożywiał w tej chwili wyraz złośliwego tryumfu. W ostrem spojrzeniu jej oczu malowała się srogość, w zaciśniętych wargach — zawziętość, w kącikach ust, boleśnie ku dołowi ściągniętych, gorycz przeszła w jad zatruty. Dumnie w górę podniesione czoło zdawało się mówić: „Patrzcie, co może kobieta
Strona:W XX wieku.djvu/082
Ta strona została uwierzytelniona.