Po oskarżonym zabrał głos obrońca w świetnem przemówieniu.
— Nie pojmuję — rzekł z uśmiechem, — iż się tak długo zajmujemy sprawą, od dawna już przesądzoną. Nie będziemy się bronili zaszłem już dawno przedawnieniem zobowiązań, przyjętych przed stu trzydziestu pięciu laty. Nie będziemy się zasłaniali zasadą, iż prawo wstecz nie działa, jak to przypuszczała moja przeciwniczka. Nie będziemy również usiłowali wykazać niesłuszności roszczeń powódki, powołując się na to, iż sama, wstępując pięciokrotnie w związki małżeńskie, unicestwiła prawa, jakie była nabyła z tytułu zobowiązań, przedtem przez mego klienta zaciągniętych. Złożymy dowód, że wiemy, co winni jesteśmy płci niewieściej, że umiemy uszanować tkliwość wdów, szukających pociechy! Nie będziemy wreszcie, jakkolwiekby nam to trudnem nie było, wykazywali, że ani z tytułu wiersza mojego klienta, ani z powodu użytego przez niego wyrazu „mój aniołku,“ nie może być podniesiony przeciw niemu zarzut poważny. I wiersz i wyraz ten w ustach Czarnego Tulipana, który, jak wiadomo, jest poetą, mają tylko literackie znaczenie (niepokój na ławkach emancypantek) i miał on najzupełniejsze prawo wyrazić się tak, czy to pismem, czy też ustnie,
Strona:W XX wieku.djvu/090
Ta strona została uwierzytelniona.