gdyż, jak powiada Szyller: „To tylko może nieśmiertelnie żyć w pieśni, co już w życiu umarło.“ Klient mój, używając wyrazu „mój aniołku,“ odnosił to najwidoczniej do dawno minionej przeszłości. (Szmer i uśmiechy ironiczne na ławkach emancypantek). Obrona nasza oprze się na czem innem, a mianowicie na prawnej zasadzie, iż z tytułu jakichś zobowiązań można tego, który je przyjął, pociągać do odpowiedzialności tylko w zakresie tego, do czego, wedle swych przekonań, mógł się w danym wypadku zobowiązać faktycznie. Owóż, do czego mógł się przed wynalezieniem „Vitaliny,“ wedle swego przekonania, w roku 1856 zobowiązywać dwudziestodwuletni młodzieniec, ślubujący ukochanej kobiecie, że ją będzie kochał do grobu? Do tego, iż ją będzie kochał jakich pięćdziesiąt, sześćdziesiąt, powiedzmy siedemdziesiąt lat, a więc, że ją będzie kochał co najwyżej do roku 1928! Wysoki Sądzie! sprawę, która nas zajmuje, przesądziła już od dawna przyroda! Obecnie liczymy rok 1993. A więc umarł już od dawna klient mój i umarła powódka, tak, jakeśmy już wszyscy pomarli, bo to, że dziś jeszcze żyjemy, zawdzięczamy jedynie eliksirowi Brown-Séquarda! Z tych tedy powodów i opierając się na poprzednio przyto-
Strona:W XX wieku.djvu/091
Ta strona została uwierzytelniona.