czonej jurydycznej zasadzie, raczy Wysoki Sąd oddalić skargę powódki i uwolnić mego przyjaciela od wszelkiej odpowiedzialności!
Olbrzymie wrażenie wywołał speech wymownego obrońcy. Wygadana adwokatka zrzekła się głosu, bo istotnie cóż miała odpowiedzieć? To było „M'Buana Kuba“ — rzecz, przed którą można tylko czoło uchylić i milczeć!
Więc też, przekonany wywodem szanownego doktora Jana Maurycego, sąd po krótkiej naradzie zwolnił pozwanego od wszelkiej odpowiedzialności, skazując równocześnie powódkę na zapłacenie kosztów procesu.
Usłyszawszy wyrok ten, próbowała Niezabudka zemdleć na dwa tempa i trzy poruszenia, wedle przepisu dramatycznej szkoły pp. Szymanowskiego i Kotarbińskiego. Wiedząc jednakże, że popisem tym nie zdoła wywrzeć zamierzonego efektu, zerwała się na równe nogi i, zwróciwszy się z pałającym wzrokiem w stronę Czarnego Tulipana, zawołała:
— Ha! kreolka ci pachnie, kreolka! Pachną ci brazylijskie miliardy, ha!... Ale poczekaj, znajdziesz mnie jeszcze na twej drodze! Poznasz, co to obrazić kobietę, która godność swoją ceni!
Strona:W XX wieku.djvu/092
Ta strona została uwierzytelniona.