— Babcia zapomniała już po polsku i wyraża się czasami, jak chłopi polscy, pracujący w naszych haziendach.
Mówiła to tonem głębokiego przekonania, nie znając przeszłości swej prababki.
— It is a Mahatma! It is a Mahatma! — powtarzała Angielka w zachwycie.
Rozmowę tę przerwało wejście nowych gości. Pomimo swych plebejuszowskich niekiedy wybuchów i szwankującej polszczyzny, miała pani Maryna zbyt wiele taktu, by narazić naszego bohatera na ciekawość obojętnych próżniaków, więc też, nie wspominając nic o tajemniczej przygodzie, w której Czarny Tulipan odegrał rolę tak znakomitą, ani o fantastycznem „szurum-burum,“ otaczającem jego osobę, przedstawiła go swym gościom „po prostu“ jako rodaka i przyjaciela swego domu. Margrabianka i Angielka pośpieszyły do samowaru celem przygotowania herbaty dla przybywających co chwila osób. Bohater nasz, korzystając z tego zdarzenia, podążył niebawem za niemi, aż nadto wytłómaczony niemożliwością wzięcia udziału w toczącej się rozmowie, której przedmiotem byli nieznani mu ludzie i stosunki.
Tutaj miałbym wyborne pole do odtworzepnia rzecudnej salonowej idylli, rozgrywającej
Strona:W XX wieku.djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.