nym pra-pradziadkiem margrabianki di San Hablo i, jako taki, głową rodziny. Bohater nasz nie posiadał się z radości, usłyszawszy, iż los jego zależy już tylko od tego, co powie pan Dygasiński; jakkolwiek bowiem w ciągu swego publicystycznego zawodu darł niejednokrotnie polemiczne koty z tym pisarzem, to jednakże znał go, jako dobrego kolegę, i wiedział, iż szczęściu „brata-literata“ nie będzie stawiał żadnej przeszkody.
Gdy jednakże z Warszawy do Lwowa nadeszła „sensacyjna wiadomość,“ że goły literat warszawski żeni się z miliardową Brazylianką i że pan Dygasiński, jako duchowy pra-pradziad tej polskiej kreolki, nie tylko zezwolił na związek Czarnego Tulipana z margrabianką Dolores di San Hablo, lecz nadto przesłał młodej parze swe telegraficzne i pra-pradziadowskie błogosławieństwo, zakipiał w sercu Niezabudki jad nienawiści i nieubłaganej srogości. Nie zwlekając chwili, pośpieszyła koleją łyżwową do Paryża w nadziei, iż tam w czas jeszcze przybędzie, by unicestwić zamiary naszego bohatera, „pakując mu patyki między osie“ (en lui fourrant des bâtons dans les roues. Styl Estei).
Jakoż, przybywszy tam wczesnym rankiem, udała się natychmiast do pałacu na Avenue
Strona:W XX wieku.djvu/117
Ta strona została uwierzytelniona.