ducha, o którym była przekonaną, iż się pogrążył w rozmyślaniach o Nirwanie.
Nagle zasygnalizowano balon lecący w te strony, a zdający się gonić „Nautilusa.“ Była to „La Granda Blaga,“ aerostat pani Maryny Grzędzianki. Potwór zbliżał się coraz bardziej, pruł przestrzeń z niezmierną szybkością, przesyłając jachtowi za pomocą flag podnoszonych, to spuszczanych co chwila, wezwanie, ażeby bieg zatrzymał. Nie było wątpliwem, iż „La Granda Blaga“ ściga zakochanych zbiegów. Bohater nasz zwrócił lornetkę w stronę balonu, i rozpoznał dokładnie w jego łodzi panią Marynę, jakiegoś mężczyznę, przepasanego trójkolorową szarfą i zaperzoną Niezabudkę, która wymachując rękami, dawała jakieś znaki kierownikowi aerostatu i zdawała się być wodzem tej wyprawy. Po chwili ozwał się z balonu głos przez tubę przemawiający:
— W imieniu prawa, wzywa francuski komisarz policyi morskiej w Marsylii, kapitana jachtu amerykańskiego „Nautilus,“ aby statek swój zatrzymał i wydał zbiegów znajdujących się na jego pokładzie!
Polegając na doktrynie Monroë, która europejskim mocarstwom nie przyznaje prawa interwencyi w amerykańskie sprawy, postanowił kapitan „Nautilusa“ nie zważać na to
Strona:W XX wieku.djvu/129
Ta strona została uwierzytelniona.