dla wielkiego Buddhy, obsługiwaną przez trzech młodych, lecz wielce pobożnych i poważnych bonzów, w białych szatach i z czarnemi jak węgiel brodami. W onej to kaplicy właśnie miały się odbyć zaślubiny młodej pary, ściśle według buddhaistycznego rytuału, ułożonego przez Mistres Young programu.
Skoro się tedy w kaplicy pojawił nasz bohater, poprzednim trzydniowym postem wygłodzony, a ogłupiony samotnem rozmyślaniem o tej nieznośnej teozoficznej „pile,“ którą mu narzuciła fanatyczna Amerykanka, a której się „aż do skutku,“ chcąc nie chcąc, musiał poddawać, wraz go, z całą Nizmanakai przynależną czcią, w swoją usłużną opiekę pochwycili kapłani. Zaprowadziwszy go do wspaniałej, a wodą z umieszczonego w pałacu chemicznego laboratoryum zasilanej łazienki, którą zdobiły marmurowe posągi trytonów i amfitryt, przypatrujących się tej szopce z uciesznem zdziwieniem, jęli go, wpośród modlitw, bonzowie zlewać wodą i smarować wonnymi olejkami. Następnie przyoblekli go w długą, białą, wełnianą szatę i zawiedli znowu do kaplicy, gdzie musiał przesiedzieć jeszcze cały dzień, przysłuchując się psalmodyi kapłanów i wpatrując w okurzony kadzidłami posąg Cakya-Mouniego, który tam siedział na podwyższeniu, z za-
Strona:W XX wieku.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.