gdy moja Linga Szaryra, spowita w przędzę babiego lata, unosić się dawała swawolnemu wietrzykowi po krainie fantazyi, spisywała moja Kama Rupa wiernie jej przygody.
Posyłam Ci, zamiast przyobiecanych sprawozdań, rękopis ten, kreślony pod wpływem onego literackiego delirium, o którem powiedział niegdyś Flaubert, iż ono jedno może jeszcze rzucić jakąś pozłotę, na szarą przędzę naszego żywota. Może czytelnicy szacownego pisma twojego raczą łaskawie przyjąć utwór ten, wyodrębniający się jak sądzę, z tej pesymistycznej literackiej powodzi, która się pod wpływem realizmu, naturalizmu, veryzmu, symbolizmu, dekadentyzmu i innych tym podobnych izmów, rozlała u nas tak szeroko; może mu dla tej jego chochlikowej pustoty wybaczą śmielsze jego wybryki i to szyderstwo, które tu i owdzie zbyt głośno niekiedy w nim rozbrzmiewa, moźe go nawet rozgrzeszą z licznych jego braków, dla tej jedynej zalety, iż bądź-co-bądź nie jest szalonowym i starał się przedewszystkiem zabawić czytelnika!...
Co jednak o nim powie krytyka, nasza snobbowska krytyka; która tak wysoko ceni szablony i ów kunszt robienia powieści, wedle znanej recepty jarmarkowych kuglarzy: „Ten sam sztuk na inny manier?“ Co o nim powie-
Strona:W XX wieku.djvu/138
Ta strona została uwierzytelniona.