dla wszystkich, że pałac taki, z tylu wspaniałemi komnatami, z wielką liczbą sług i kosztowności nieprzeliczonych, mógł naraz zniknąć z powierzchni ziemi i nieruchome tylko po sobie zostawić kamienie...
Nie pomogły jednak poszukiwania i wywiady... Nikt o niczem nie wiedział i nie pamiętał...
Po drodze tylko napotykali śmiałkowie trudności w dojściu do celu. Coraz to ktoś jakby przeszkadzał ich zamierzeniom i chęciom.
Razu pewnego, przed zdumionym wzrokiem całego zastępu rycerzy, dążących do zaczarowanej krainy, ukazało się ogromne morze, z tak czarownemi falami, że zdawało się, jakoby nie woda, ale smoła płynęła. Stali czas jakiś nad tem straszliwem a niespodziewanem zjawiskiem, rozmyślając zkąd się to wzięło i jakby to ominąć, ale żadna myśl zbaw-
Strona:W zaklętym lesie (1928).djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.
— 20 —