niż do ludzkich dźwięków podobne, przerażały tylko ludzi i nie wzbudzały bynajmniej zaufania. Lękano się tych jęków i uciekano stąd jaknajdalej. Mówiono, jak ów staruszek twierdził, że gdyby rycerz który przywrócił chociaż jednemu z kamieni postać czarownicy i natychmiast uciął jej głowę, — pałac znowuby stanął i ani jednej czarownicy nie byłoby już na świecie.
Ale do tego trzeba być nietylko wielce odważnym ale i zupełnie wolnym od wszelakiej winy.
Ale o to trudno bardzo, boć i dzieci nawet występne są często i chociażby w małem, ale nieraz zawinili.
Opowiadał to ów staruszek o jakimś innym, gdzieś bardzo daleko znajdującym się pałacu, w kraju takim, gdzie nigdy słońce nie zachodzi i gdzie ludzie w trzy dni po urodzeniu są już dorośli, ale dodawał przytem, że i z tym pała-
Strona:W zaklętym lesie (1928).djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.
— 23 —