Strona:W zaklętym lesie (1939).djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

widocznie jakieś postanowienie. Odgarnął z czoła złote kędziory i powiedział:
— Nie płacz, siostrzyczko. Płacz nic nie pomoże. Nie wiem, kto nas tu przyprowadził. We śnie widziałem jakąś straszną, rozczochraną kobietę. To pewnie ona nas porwała. Ale damy sobie radę do czasu, aż nas znajdą. Przecież mamusia na pewno każe nas szukać.
— Ale kto nas ma szukać? Przecież wszyscy rycerze są na wojnie. Nawet paziowie wyjechali. W zamku są tylko same kobiety i kulawy kucharz.
— Tak, to prawda — zasępił się znów królewicz. — Ale i tak poradzimy sobie.

Dzielny chłopiec postanowił więc od razu zabrać się do pracy, by zabezpieczyć siostrę od głodu i chłodu. Nazbierali poziomek, a gdy się nieco pożywili, zabrał się królewicz do budowania szałasu. Nałamał gałęzi i związawszy je łykiem zrobił malutki domek. Dobrotka

11