Ta strona została uwierzytelniona.
ziomek i malin w bród i za bezcen. Jakaś gospodyni z Orawy nosiła nam maliny, oferując je po 40 centów «za putnię». Mniej nie opłacało jej się przynosić, bo poto szła przez cały dzień do Zakopanego. Gorzej było z pieczywem. Piekło się przeważnie w domu, czasem Riegelhaupt przywoził z Nowego Targu chleb i bułki, które rozrywano. Dla ludności miejscowej były one luksusem i zbytkiem. Wszyscy jedli tylko «moskale», twarde i suche placki z owsa, mocno podobne w smaku i twardości do tektury. Kawałek chleba lub bułkę sprzedająca jaja i kurczęta gospodyni chowała