bowołek od wódki, ale, wicie, od haraku ni». A lekarstwo zawsze leczyło, choć na krótko, okrutny ból zębów.
Tego Kubę, naszego przyjaciela, opisał zabawnie ojciec wierszem w formie listu Kuby do artystki P. Hoffmannowej. Zacytował ten list komedjopisarz Zygmunt Przybylski w książce «Z rozwoju polskiego teatru».
Większe wycieczki w Tatry były wówczas rzadkie. Zwiedzaliśmy małe dolinki jak ku Dziurze, Strążyska, za Bramką. Chodziło się do Jaszczurówki po bezdennym błocie, na Kalatówki, do Małej Łąki. Dalsze wyprawy i dla starszych i dla dzieci były bardzo utrudnione. Nie było zupełnie dróg i ścieżek. Więc nieliczni odważniejsi goście zwiedzali jeszcze tylko Czarny Staw Gąsienicowy, Krzyżne nudną drogą przez Pańszczycę, Morskie Oko przez Waksmundzką lub przez Stary Zawrat i Świstówkę. Najdalszą trudniejszą imprezą była Świnica. Wycieczka do Morskiego Oka — to była cała wyprawa. Wyruszało się wozem, wczesnym rankiem, przez Poronin, Bukowinę, Głodówkę, Łysą Polanę, drogą fatalną, wyboistą i kamienistą. Ledwo późnym wieczorem, pozostawiwszy konie na Łysej, dochodziło się do Roztoki (gdzie już było schronisko T. T.) przez wykroty i kamienie. Rano pieszo lasem do Morskiego Oka. Gorzej było, kiedy wcale nie było jeszcze schro-