gierskiej granicy, chyba w razie, gdy ścigają przez granicę zbrodniarzy. Poczem pięknie zasalutowali i odeszli z powrotem «do Galicji». Mimo tego jednak przebrnęliśmy szczęśliwie Białkę nie napotkawszy nigdzie «Tyrolów». Zbadaliśmy teren na miejscu. Wróciwszy przez las do Morskiego Oka opisaliśmy znalezioną sytuację o naruszeniu granicy i sporządzili potrzebny protokół. Chodziło bowiem wówczas w sporze z Węgrami najpierw o prawo własności prywatnej, którego dowodził dokumentami Hr. Zamoyski, a potem dopiero o spór co do granicy politycznej obu krajów.
W ten sposób zaznajomiłem się bliżej z dziedzicem Zakopanego. Hr. Zamoyski był równocześnie właścicielem dóbr Kórnickich koło Poznania. Jako poddany francuski był solą w oku Niemcom. Były to czasy najostrzej srożącego się terroru Bismarcka i wydalania Polaków z Poznańskiego. Z trudem tylko uzyskiwał co pewien czas hr. Zamoyski paszport na kilkudniowy wjazd do Kórnika, gdzie go czasem wzywały pilne interesy. Podczas krótkiego pobytu cały czas asystował mu żandarm niemiecki aż do wyjazdu. Nie dość na tem. Banki niemieckie wypowiedziały mu pożyczki hipoteczne ciążące na Kórniku, z nakazem zwrotu znacznych sum w przeciągu dwóch tygodni, albo zlicytowania klucza kórnickiego. Ledwo z najwyższym wysiłkiem finansowym zdołał Zamoyski z tą sprawą się uporać, tym więcej. że niedawno nabył Zakopane, aby wyrwać Niemcom i Żydom ten kawał polskiej ziemi.
Hr. Zamoyski był niesłychanie oszczędny, niemal skąpy. Ale tylko dla siebie. Równocześnie wspierał zapomogami pieniężnymi cały szereg ubogich akademików w Krakowie. Wiem to z najlepszego źródła, bo od jego zastępcy prawnego, a mego przyjaciela. Dobroczyńca jednak ani jemu, ani nikomu nie wymienił nigdy nazwisk wspieranych przezeń osób. To niezwykle piękny i szlachetny rys tego nieporównanego, a czasem tak dziwacznego charakteru.
I tak, z oszczędności jeździł zawsze III klasą (wówczas jeździło się tylko do Chabówki). Raz, wracając z Krakowa, zapytał oczekującego tam na gości górala, co chce za odwiezienie go do Zakopanego. Miał ciężką walizę w ręku, a góral uważając, że od «pana» należy się więcej, nie chciał się zgodzić na niską oferowaną cenę. Wtedy Zamoyski w milczeniu zabrał w rękę walizę i poszedł piechotą z Chabówki do Zakopanego. Opowiadał mi to przy sposobności ze zgorszeniem sam woźnica.
Kiedy wypadło z polecenia Wydziału T. T. udać się osobiście do Wiednia w sprawie sporu z Węgrami, wybrała się nasza delegacja do stolicy Austrii. Przybyli wiceprezes Twa T. dr Stanisław Ponikło, dr Tadeusz Bednarski oraz ja, wszystko członkowie Wydziału. Przyjechał również i Hr. Zamoyski. Po licznych audiencjach i rozmowach z referentami w Ministerium, zmęczeni i głodni, bo już było po 3-ej z południa, zaczęliśmy szukać obiadu i wybrali jakąś restaurację na Ringu. Hr. Zamoyski spojrzał krytycz-
Strona:Wacław Anczyc - O dawnym Zakopanem.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.