Strona:Wacław Anczyc - O dawnym Zakopanem.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

również wielkiego na owe czasy taternika. Kroczył wolno przez wieś, zatrzymywany co krok przez górali i góralki, chcące koniecznie ucałować ręce surowego, lecz umiłowanego pasterza.
Z przejezdnych widziałem raz Adolfa Tetmajera, z Ludzimierza, blisko Nowego Targu. Piękny, wysoki mężczyzna, dawny ułan polski, o sumiastym siwym wąsie, przyjechał z dwoma synami, Włodzimierzem, znakomitym później malarzem «bajecznie kolorowych» obrazów i typów podkrakowskich chłopów i z młodszym Kazimierzem, potem wielkim autorem homeryckich typów «Na Skalnem Podhalu».
Dalej pamiętam dra Tytusa Chałubińskiego, wówczas jedynego lekarza w Zakopanem, zapalonego taternika, Helenę Modrzejewską z synem Ralfem dziś jednym z najsławniejszych inżynierów i konstruktorów olbrzymich mostów w Stanach Zjednoczonych, oraz Roberta Wolffa, znanego księgarza i wydawcę, założyciela firmy Gebethner i Wolff. Innych bywających wtedy gości dziś już nie pamiętam.
Cała ta niewielka gromadka mieszkała prawie wyłącznie na ulicy Kościeliskiej, od starego drewnianego kościółka aż po dom Wójciaka ku Krzeptówce. Na tej chacie kończyło się zabudowane Zakopane. Dalej ku Kościeliskom stał jeszcze niedaleko Potoka jedyny dom, leśniczówka Homolacsów. Potem już tylko bujne, ciemne lasy świerkowe aż do Doliny Kościeliskiej.
Główne środowisko gości mieszkało wtedy w okolicy «Domu Kraszewskiego», własności Józefa Sieczki i stąd po koniec ulicy Kościeliskiej. Poza kilkunastu domami na Kasprusiach sięgało całe ówczesne Zakopane w kierunku Krupówek tylko po ostatni dom Kuby Kołodzieja (nieco poniżej dzisiejszej poczty). Ten to dom Kuby był ostatnią granicą osiedlenia gości. Poza nim nikt już nie mieszkał, chodziło się tylko na przechadzki lub przejeżdżało do «Hamrów» (Kuźnic).
Krupówki ówczesne przedstawiały wspaniały, romantyczny widok pierwotnego tatrzańskiego krajobrazu. Wartkie i głośno szumiące strumienie, swobodnie rozlane na polanie zupełnie niezabudowanych Krupówek, pieniły się białymi kaskadami wśród łąk i moczarów. Muzyka tych wód, to głośno szumiących, to bulgocących łagodnie wśród niczym nie zamąconej ciszy starego Zakopanego, była najpiękniejszą melodią, jaką kiedykolwiek słyszałem.
Za polaną rozciągał się ku «Hamrom» zwarty, ciemny, stary las a żadna nowoczesna budowla nie psuła pięknego krajobrazu. Część tego lasu ku Kuźnicom po prawej stronie zajmował wysoko oparkaniony zwierzyniec Homolacsów, gdzie w przejeździe do Kuźnic podziwialiśmy łagodne, półoswojone jelenie i daniele. Powyżej późniejszej «Księżówki» kończył się nieprzerwany, ciemny bór, aż z lewej strony pierwsza huta żelazna otwierała dopiero wrota «cywilizacji».