Strona:Wacław Bliziński - Działalność spółdzielni i organizacyj rolniczych w Liskowie.pdf/15

Ta strona została przepisana.

Przy okazji odpowiedzieć muszę na pytania, jakie mi często zadają ludzie, którzy do nas przyjeżdżają i rzeczywiście widzą kilka budynków zupełnie przyzwoitych. — Skąd na to wszystko wzięto pieniądze?
Otóż, jeżeli chodzi o początek, to jestem w kłopocie, jak odpowiedzieć. Było niezmiernie trudno, musieliśmy się uciekać do najrozmaitszych sposobów. Żadnych zasiłków wtedy nie było, przeciwnie, trzeba było kryć się z tą robotą przed rządem rosyjskim. Urządzaliśmy rozmaite loterje, przedstawienia, jasełka, wypuszczaliśmy akcje, zaciągaliśmy pożyczki, otrzymywaliśmy też niekiedy drobne ofiary. Parafjanom moim nawet nie proponowałem żadnych składek, bo prawdopodobnie nie dostałbym. Ale za to na propozycję, żeby dawali pomoc ręczną, niemal wszyscy parafjanie się zgodzili tak, że na 800 gospodarzy przy budowie Domu Ludowego, zaledwie dwóch znalazło się takich, którzy nie okazali zupełnej pomocy—ani ręcznej, ani konnej. Dało to, oczywiście, ogromną oszczędność w kosztach przy budowie. Od szeregu lat instytucje te nietylko nie potrzebują już żadnej pomocy, ale one pomagają jeszcze innym związkom kulturalnym, mając kilkanaście tysięcy rocznie czystych nadwyżek do dyspozycji, tem bardziej, że członkowie się do tego przyzwyczaili, aby nadwyżek nie zabierać, lecz przeznaczać w pewnej części na cele filantropijne, na oświatę, bibljoteki, czytelnie, na sierociniec, a znaczną większość pozostawiać na powiększenie kapitału obrotowego.
To też nasze spółdzielnie z każdym rokiem powiększają się, a wciąż coś nowego przybywa.
Dalej mamy spółdzielnię, która również powinna mieć jak największe zastosowanie po naszych wioskach, zwłaszcza tam, gdzie jest ciężko ze zbytem mleka. Jest to spółdzielnia mleczarska. Założona ona została w roku 1911, z wielką trudnością. Przez dwa lata poprzednie i ja i instruktorzy, którzy do nas przyjeżdżali, namawiali naszych gospodarzy, żeby taką mleczarnię założyć. Szło