nieskończoność od większego świata, do miniaturowego bytu wtrącił się wreszcie bożek wielkich przeznaczeń, Interwencja ta spowodowała istny kataklizm: na chwilę glob ziemski musiał się chyba spłaszczyć, a w Kancelarji Podziału Szczęścia i Nieszczęścia miano spektakl niezwykły.
Konstrukcja życia mieściny, mającej za strawę miał drobnych jeno przeżyć lokalnych, a na deser spóźnione zawsze gazety, zatem konstrukcja taka, nie przygotowana do cięższej masy wypadków, musiała się zachwiać, niebezpiecznie zgiąć, wykoszlawić. Co innego bowiem Mesyna, którą nawiedziło tyle nieszczęść, że w końcu przestały już one na nią działać, co innego więc drzemiąca na wulkanie Mesyna, a co innego Krzaczyn — tem swojskiem imieniem doraźnie ochrzcijmy zawstydzone miasteczko — Krzaczyn, gdzie trzęsienie ziemi musiało być naprawdę czemś, co się samemu burmistrzowi nie śniło.
Bo i jakże? Grunt solidny i poważny, nigdy nawet śladu torsji podziemnych nie zdradzał; głęboka Narew płynęła wprawdzie w wartkiem, ale stanowczo jednostajnem tempie; za plecami miasta stały ciche wzgórza z „Królową Boną” na czele, a naokoło w szerokim promieniu żyzna równina z czatami dzikich grusz na miedzach. Pełne gdakania kur i beczenia owiec przedmieścia, niczem od wsi się nie różniące, za rzeką do lipami wysadzonego gościńca przyrośnięta osada Piątnica, dalej opuszczone forty, browar ziemiański, gdzieś dalej młyn jak z ballady, potem jeszcze jakaś osada ze zniszczoną gorzelnią, a potem...Potem pewnie koniec świata, a najwyżej jakaś pustka bez pejzażu, bez dróg, bez światła i powietrza.
Krajobraz zatem pogodny, równy, ludzie ani zbyt trzeźwi, broń Boże, ani zbyt rozpici, atrakcje
Strona:Wacław Filochowski - Przez kraj duchów i zwierząt.djvu/101
Ta strona została przepisana.